„Wściekła na policję umieszcza wideo wypadku online!”
Kolizja w Zamościu stała się gorącym tematem w lokalnej społeczności, zwłaszcza po tym, jak Beata Sowa, kobieta uczestnicząca w wypadku, postanowiła podzielić się nagraniami zdarzenia w internecie, starając się oczyszczać swoje imię z zarzutów. Jak opowiedziała, miała prawo jazdy od 30 lat i była doświadczona za kółkiem, lecz po zderzeniu ze znacznie większym pojazdem – tirem – nie tylko straciła swój samochód, ale także poczuła się niesprawiedliwie potraktowana przez komunikaty policyjne wskazujące ją jako sprawcę wypadku.
W fatalnym dniu 7 marca, tuż po jedenastej rano, Beata Sowa włączała się z ulicy Starowiejskiej na ulicę Legionów. Jak relacjonuje, po zajęciu swojego pasa rozbiegowego, została zepchnięta z drogi przez nadjeżdżający wielkogabarytowy pojazd ciężarowy. W wyniku tej kolizji samochód pani Beaty był nienadający się do dalszej jazdy, a ona sama, z traumatycznym przeżyciem, musiała znosić jeszcze obciążenie winą za zdarzenie.
Początkowo, policyjne ustalenia wskazywały na panią Beatę jako sprawcę, co tylko wzmogło jej determinację do udowodnienia swojej niewinności. W tym celu opublikowała w sieci nagrania z wypadku, co skłoniło wielu internautów do dokładnej analizy przebiegu zdarzenia. Z filmu wynikało, że ciężarówka, która powinna poruszać się dedykowanym do tego pasem, niewłaściwie znalazła się na pasie przeznaczonym do skrętu, zmuszając citroena Beaty do uderzenia w przydrożną latarnię.
Pomimo przekonywania przez policję, że nikt na miejscu zdarzenia nie został uznany za winnego, sprawa nadal rodziła wiele pytań. W sieci pojawiły się komentarze ekspertów drogowych, którzy kwestionowali wersję wydarzeń przedstawianą przez oficjalne instytucje. W obronie pani Beaty stanął m.in. Łukasz Wojciechowski, który na swoim kanale YouTube wnikliwie omówił nagranie, podkreślając, że kobieta wjechała na pas do włączenia się do ruchu, a kolizja nastąpiła w momencie, gdy miała pełne prawo korzystać z tego pasa.
Obecnie Beata Sowa, wspierana przez rodzinę, oczekuje na sprawę sądową, która rozstrzygnie faktyczną odpowiedzialność za ten wypadek. Przed nią jeszcze wiele wyzwań, w tym walka o odszkodowanie oraz dążenie do przywrócenia dobrej opinii jako bezpiecznego kierowcy. Ta sytuacja pokazuje, jak łatwo można stać się bohaterem nie swojej tragedii w sytuacji, gdy górę biorą niedomówienia i błędne wnioski pociągnięte pośpiesznie na podstawie niepełnych faktów.