Niebywała Łazienka: Sąsiadka Przesadza z Remontem
W samym sercu Gdańska znajduje się kamienica, której mieszkańcy doświadczają skutków nieszczęśliwego remontu, przeprowadzonego prawie 40 lat temu przez ich sąsiadkę z piętra wyżej. Pan Jerzy i pani Bożena Bieńkowie, uwięzieni w tańcu biurokracji i sporych sąsiedzkich konfliktów, żyją z drewnianymi stemplami wprzęgniętymi w ich łazience. Dziwne drewniane konstrukcje stanowią prowizoryczne zabezpieczenie podupadłego stropu, który zagraża ich bezpieczeństwu – a wszystko to trwa już niesamowite 15 lat.
W roku 1986 właśnie, sąsiadka postanowiła przearanżować swoje mieszkanie. Remont, który miał być standardową inwestycją, niestety przyczynił się do poważnego osłabienia konstrukcji budynku. Efekty owych działań odczuli Bieńkowie kilkadziesiąt lat później, gdy w styczniu 2009 roku ich łazienka niemal zawaliła się. Struktura stropu, systematycznie poddawanego działaniu wody z nieszczelnego układu hydraulicznego powyżej, uległa zniszczeniu.
Wynikającą z tego katastrofę budowlaną zabezpieczono najprostszym z możliwych sposobów: stemplami drewnianymi. Niestety, rozwiązanie to, mające charakter tymczasowy, stało się na przestrzeni lat stałą częścią łazienki małżeństwa. Nadzór budowlany wydał decyzję o przywróceniu pierwotnego stanu mieszkania, ale problemem okazał się brak odpowiedzialności ze strony sąsiadki oraz ciągłe odwołania i przeciąganie procedur.
Pan Jerzy w rozmowie wyraził swoje rozczarowanie i bezsilność wobec sytuacji, jakiej domaga się nie tylko zrozumienia, ale także i skutecznej reakcji. Obiecuje się im interwencję, której jednak nigdy nie ma. Sąsiadka z piętra wyżej, nie mając środków na przeprowadzenie remontu, ukrywa się za argumentem braku finansów, podczas gdy kontrowersyjna decyzja sądu administracyjnego obciąża wspólnotę mieszkaniową, co oznaczałoby podwyżkę czynszu dla wszystkich lokatorów.
Prawie 40 lat sporu, z drewnianymi stemplami w tle, to nic innego jak dramat codzienności dla małżeństwa Bieńków, którzy po prostu pragną normalności w swoim życiu. Ich opowieść stała się symbolem nie tylko zaniedbań infrastrukturalnych w starych kamienicach, ale także złożoności prawnych oraz braku efektywnej komunikacji pomiędzy mieszkańcami a władzami. Ten niewyobrażalny impas pozostaje otwarty, a jego koniec wciąż nie jest widoczny na horyzoncie, budząc pytania o skuteczność prawnych rozwiązań w realiach polskiej codzienności.