Awaryjne lądowanie awionetki – staje się lokalną atrakcją!
Nieopodal ulicy Kadetów w warszawskiej dzielnicy Wawer, na podmokłym terenie, znajduje się awionetka, która 1 marca dokonała awaryjnego lądowania. Cessna 15 prowadzona przez doświadczonego pilota niespodziewanie znalazła się w sytuacji, której żaden lotnik nie chciałby doświadczyć – awarii silnika podczas lotu widokowego.
Awionetka, po niefortunnym lądowaniu, przewróciła się kołami do góry. Skutki incydentu nie były jednak tragiczne – zarówno sam pilot, jak i pasażerka zostali przetransportowani do szpitala bez poważnych obrażeń. Co jednak z samolotem po zdarzeniu? Od miesiąca maszyna pozostaje na miejscu, przyciągając wzrok mieszkańców oraz przypadkowych turystów, którzy próbują zbliżyć się do niezwykłego widoku. Cała sytuacja wyraźnie niepokoi Ewę Sachajko, właścicielkę maszyny i jednocześnie instruktorkę lotnictwa, która samolot ów wynajęła na przeprowadzenie owego lotu.
Sachajko, nie kryjąc swojej frustracji, opisała na portalach społecznościowych chłodną reakcję odpowiednich służb, które zdawały się zaniechać monitoring maszyny już po kilku dniach. Policja, oddalona o 350 metrów od samolotu, już nie pełni patrolu, a sama awionetka nie jest zabezpieczona, co rodzi uzasadnione obawy o jej dalsze losy.
Serce instruktorki boli o tyle bardziej, że wśród społeczności lokalnej zaczęto postrzegać Cessnę jako mienie porzucone, a pewna grupa offroadowa planuje w połowie kwietnia urządzić sobie „zabawę” przy wraku.
Właścicielka samolotu podejmowała próby wynegocjowania jego wydobycia, jednak napotykała na liczne trudności. Spotkała się z oziębłym traktowaniem ze strony służb, które, oprócz ustnego zawiadomienia o demontażu silnika samolotu, nie posuwały sprawy do przodu. Prokuratura uzyskała zezwolenie na wydobycie samolotu za pomocą policyjnego śmigłowca Black Hawk, aczkolwiek oczekuje to zgody prokuratora generalnego. Pomimo złożenia przez Sachajko oferty pokrycia kosztów usunięcia maszyny śmigłowcem prywatnym, wciąż nie otrzymała jednoznacznej odpowiedzi.
Sytuacja jest paląca z uwagi na to, że samolot jest obiektem ciekawości, a przy tym niezabezpieczony przed potencjalnymi wandalami czy złodziejami. Pilotaż samolotu wydaje się być również zagrożony, gdyż nie odnaleziono kluczyków w stacyjce.
Ewa Sachajko przeżywa zatem swoistego rodzaju dramat – jej samolot, będący jednocześnie narzędziem pracy i pasji, upodlony został do poziomu ciekawostki turystycznej. A przecież każda chwila opóźnienia jest dla sprzętu pogłębianiem stanu degradacji. Cała sytuacja pozostaje otwarta, a kobieta wyraża niepokój o przyszłość i stan maszyny, z której opłacalność użytkowania coraz bardziej ulatuje niczym pasażerowie z jej samolotów.