„Kobieta Nagrywała Tiry z Wiaduktu – Areszt na 1,5 Miesiąca”
W niezapomnianym scenariuszu filmowym, gdzie codzienna sielanka nagle zamienia się w dramatyczny thriller, znalazła się młoda Magdalena Starowicz, która swoją niewinną pasją i lękiem przed nieznanym, wpadła w wir nieprzewidzianych wydarzeń. Jej historia to przestroga oraz apel o wnikliwą analizę zarówno działań organów ścigania, jak i mechanizmów, które sprawiają, że w mgnieniu oka spokojne życie można stracić, zamykając je między murami aresztu.
Magdalena, 23-letnia entuzjastka ciężarówek, którą więc wspominać może sprawa z 4 lutego, gdy zatrzymała się na wiadukcie, by zrealizować swoje hobby – nagrywanie tych potężnych maszyn. Mroczny zachód słońca był jednak tylko preludium do mrożących krew w żyłach wydarzeń, które nastąpiły. Obok niej zatrzymało się nierozpoznane przez nią auto – nieoznakowany radiowóz, z którego wyskoczyli dwaj cywilni funkcjonariusze. Przerażona Magdalena podjęła chwilową decyzję, która odmieniła jej życie – postanowiła odjechać.
W momencie, gdy ludzki instynkt podpowiadał jej ucieczkę, nie wiedziała, że tym samym czynem otworzy drzwi do aresztu za rzekome „czynną napaść na policjantów”. Świadek zdarzenia, którego wypowiedzi były wyjątkowo skąpe, opisywał jak to „panią wpychali do samochodu”, nie zdając sobie sprawy z pełnej wagi tego, co widzi.
Prokuratura w Jaworznie, po złożeniu oskarżenia, uznała, że Magdalena powinna spędzić w zamknięciu trzy miesiące, choć bez konkretnych dowodów, prócz zeznań funkcjonariuszy, na udokumentowanie zarzutów. Decyzję sądu o aresztowaniu młodej kobiety wielu może uważać za na wyrost, gdyż tymczasowy areszt miał zabezpieczyć postępowanie, jednakże Magdalena została zwolniona po półtora miesiąca bez jakichkolwiek dalszych środków zapobiegawczych.
Sprawa wciąż pozostaje otwarta, a adwokat Magdaleny, Szymon Janiga, nawołuje do refleksji nad konsekwencją działań wymiaru sprawiedliwości. Sam dramat i pomyłka, jakiemu została poddana Magdalena, rzuca cień na pojęcie bezpiecznej codzienności w naszym kraju. Wypowiedź samej zainteresowanej najlepiej podsumowuje absurdalność sytuacji: „Chcę, żeby się ludzie dowiedzieli, jak to teraz funkcjonuje, że stojąc na moście można trafić do aresztu śledczego. Strach wychodzić z domu”.
Ta historia może wydawać się scenariuszem filmu sensacyjnego, jednak jest rzeczywistością Magdaleny Starowicz, i kto wie, czy nie przestroga dla każdego z nas. Czas pokaże, jak ta saga prawna się zakończy.