Interwencja: Przyszły lekarz poszkodowany – nowe dowody.
W tragicznych okolicznościach życie młodego studenta medycyny z Łodzi zmieniło się nieodwracalnie. Dwuletni bój z konsekwencjami nieszczęśliwego wypadku to nie tylko walka o zdrowie i sprawność, ale także codzienna batalia z niedostatkami systemu, biurokracją i niepewnością finansową.
Tomasz Mazur, który z determinacją kroczył po ścieżce edukacyjnej prowadzącej do prestiżowego zawodu neurochirurga, niespodziewanie stał się bohaterem dramatycznych wydarzeń. Pewnego wieczoru, wracając z zajęć, został potrącony na przejściu dla pieszych tuż obok szpitala, w którego murach zdobywał wiedzę ratującą życie.
Rozległe obrażenia głowy, pęknięta czaszka, liczne urazy mózgowia sprawiły, że Tomasz zapadł w śpiączkę. Z dnia na dzień, z pełni życia przeniósł się do stanu, w którym nie może komunikować się ze światem zewnętrznym. Teraz to jego rodzice, zapełnieni nadzieją na choćby najmniejszą poprawę, przejęli rolę opiekunów i nieustannie walczą o odzyskanie zdrowia syna. Koszt miesięcznej rekonwalescencji szacowany jest na aż 30 tysięcy złotych, kwota ta pochłania całą życiową oszczędność rodziny.
Prowadzone śledztwo w sprawie wypadku, trwające dwa lata, początkowo nie dawało odpowiedzi na pytanie o winę; biegli i eksperci modyfikowali swoje opinie, a decyzja o umorzeniu postępowania znajdowała się pod silną krytyką. Ostatecznie, po wielu miesiącach oraz zabiegach prawnych, kierowca pojazdu został oskarżony o spowodowanie wypadku, z ryzykiem otrzymania kary do ośmiu lat więzienia. Prowadzący dochodzenie uznali jednak, iż sam Tomasz też może być częściowo odpowiedzialny za to, co się wydarzyło.
Prawnik rodziny zaznacza, że kluczowe jest wykazanie winy w prawomocnym wyroku, by móc ubiegać się o odszkodowanie od ubezpieczyciela.
Los studenta wciąż jest niewiadomy, podobnie jak przyszłość procesu i kondycja prawna sprawy. To, co pozostaje pewne to determinacja rodziny i przyjaciół Tomka, oraz fakt, że każdy z nas, będąc na drodze – jako kierowca, pieszy czy rowerzysta – ponosimy odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale również za innych uczestników ruchu. Bezpieczeństwo jest wspólnym dobrem, które powinniśmy chronić z najwyższą uwagą.